GPW - zwycięstwo albo śmierć!

Józef Piłsudski stwierdził kiedyś, że „Polska albo będzie wielka, albo nie będzie jej wcale” i to samo moim zdaniem można odnieść do  warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Faktycznie, jeśli GPW nie będzie się rozwijała, to albo zostanie całkowicie zmarginalizowana na tle większych, zagranicznych konkurentów, albo przez nich przejęta. Mało kto dziś pamięta dość  zaawansowane rozmowy na temat przejęcia GPW przez Deutsche Börse sprzed siedmiu lat. Potem mieliśmy dość zaskakujący zwrot o sto osiemdziesiąt stopni  i pomysły na przejęcie giełdy wiedeńskiej, co świadczy o totalnym braku długoterminowej i spójnej strategii w przeszłości . Ostatecznie zarówno plany sprzedaży w ręce Niemców, jak i własne ambitne zapędy przejęcia Wiednia nie doszły do skutku i GPW z własnego wyboru rozwijała się organicznie i to z sukcesem. Przez długi moment kapitalizacja spółek przewyższała łączną wartość giełd wiedeńskiej, praskiej i wiedeńskiej, a nawet była liderką Europy w liczbie debiutów w latach 2009 i 2011. Praktycznie z niczego, udało się przez 20 lat stworzyć zdecydowanego lidera regionu ale potem zaczęło się dziać coś złego, co nieco zepsuło cały ten ciężko wypracowany dorobek. Bardzo dużo zawiniły decyzje polityków, ale i Polacy pokochali spekulacje na walutach i to w dwojaki sposób -  w sensie zaciągania długu (kredyty frankowe) jak i w nowej formie elektronicznego hazardu (Forex). Kapitał obywateli zamiast trafiać na giełdę jak to miało miejsce na początku jej istnienia, był kierowany do banków w postaci comiesięcznych, coraz wyższych rat kredytów oraz na rachunki brokerów foreksowych.  Na początku istnienia giełdy praktycznie nie miała ona żadnych konkurentów – mało kto w ogóle myślał o inwestowaniu zagranicą a jeśli chodzi o spekulacje na walutach, to jedynym sposobem była ich wymiana w kantorach.

A może polska giełda już umarła?

W ostatnich czasach przez media przetoczyło się kilka tytułów, które mogłyby o tym świadczyć, takich jak „Stypa na parkiecie” (Tomasz Prusek, Gazeta Wyborcza), „GPW (1991-2016) RIP. A inwestorom dziękujemy” (Szymon Matuszyński, Dyskusja.biz), „Polska giełda umiera? Coraz mniej inwestorów indywidualnych” (Marcin Kaczmarczyk, Gazeta Wyborcza), „GPW najgorsza na świecie” (Wojciech Matusiak, Wyborcza.biz). To ja się pytam: „czy aby na pewno giełdowy dzwon na Książęcej już przestał bić? Czy jak włączymy swoje platformy transakcyjne to nie ma tam notowań? A może Ci Panowie, którzy w desperackiej walce o kliknięcia w ten sposób zatytułowali swoje artykuły zapomnieli o podstawowych prawach jakimi rządzi się rynek akcji? Głębokie spadki czy nawet regularne bessy, czyli długotrwałe okresy obniżania się kapitalizacji, to jest przecież naturalna część cykli koniunkturalnych, podobnie jak w przyrodzie mamy również zimy, których z pewnością wielu nie lubi. Nikt jednak nie ogłasza śmierci lata z powodu jednej srogiej zimy i nie nakazuje emigracji do krajów południowej Europy. Po każdej bessie nadchodzi zawsze hossa, tak jak po najsurowszej zimie przychodzi wiosna a potem upalne lato.

Ktoś powie – ale to wszystko przez naszych polityków!

Każda bessa ma jakiś powód i musi nadejść nawet jeśli kraj jest mlekiem i miodem płynący. Jako przykłady wystarczy przytoczyć w tym miejscu Grecję, Rosję i Brazylię. Czy można wyobrazić sobie większe tarapaty niż te, które przytrafiły się greckiej gospodarce a mimo to główny indeks ateńskiej giełdy zyskał już 42% od dołka z lutego, a przez moment w czerwcu był na 56% plusie. Z kolei rosyjski indeks RTS, ten wyrażany w amerykańskim dolarze, zyskał w tym roku już ponad 32% (stan na 11.10.2016). Ostatni przykład jest chyba najbardziej klarowny – w Brazylii mamy do czynienia z wielkim kryzysem politycznym i właściwie rewolucją, gospodarka popadła w depresję a pomimo tego Bovespa jest na 40% plusie w tym roku! Wcześniej giełdy tych krajów traciły, tak jak nasz WIG20 i z pewnością tamtejsi dziennikarze również ogłaszali śmierć giełdy akcji. Mieliśmy bowiem do czynienia z bessą na tzw. emerging markets do których Polska wciąż się zalicza, a i giełdy krajów rozwiniętych nie radziły sobie zbyt dobrze – amerykański S&P 500 właściwie przez 2 lata był uwięziony w trendzie bocznym i dopiero ostatnio zdołał się wybić i ustanowić nowy rekord. Przypomnę też, że w czerwcu ubiegłego roku nastąpił wielki krach na giełdzie drugiej największej giełdy świata – od swojego szczytu, Szanghajski główny indeks stracił ponad połowę swojej wartości! Jeśli ktoś uważa zatem, że problemy naszej giełdy to tylko i wyłącznie wina polityków to albo jest nieobiektywny, albo zwyczajnie nie wie co się w świecie finansów dzieje. W czasach, kiedy ceny surowców spadają, Grecja, Argentyna i Ukraina praktycznie rzecz biorąc, bankrutują, a Deutsche Bank ustanawia nowe, historyczne minima swoich notowań, naprawdę ciężko jest mieć hossę, jeśli nie drukuje się pieniędzy, jak to czynią Amerykanie, Niemcy, Brytyjczycy i Japończycy.

Wracając na koniec do tytułowego pytania, należy zdać sobie przede wszystkim sprawę, w jakim momencie cyklu koniunkturalnego jesteśmy i nie robić tragedii z tego, że podczas zimy czasem bardzo marzniemy i nawet jeśli spółka energetyczna odłącza nam ogrzewanie, to po prostu zaciskamy mocno zęby i chodzimy po domach w swetrach, grubych skarpetach i czapkach, czekając na pojawienie się wiosny – ona zawsze nadchodzi.

Nikt zatem nie musi umierać za naszą giełdę, ona poradzi sobie sama a po wielu latach te wymienione przeze mnie tytuły artykułów będą cytowane jako zwiastuny przesilenia i odwrócenie trendu. Najciemniej jest bowiem zawsze przed wschodem słońca.

Artykuł pierwotnie ukazał się w magazynie Trend nr 3/2016 w pażdzierniku 2016 roku.

Z inwestorskim pozdrowieniem,

Albert "Longterm" Rokicki

Email: kontakt@longterm.pl

Kanał Youtube: www.youtube.com/user/alrokas

Fanpage na Facebooku: www.facebook.com/longtermblog

Twitter: https://twitter.com/Longterm44

Treści przedstawione w powyższej publikacji są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje podjęte na podstawie niniejszych treści, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszych treści. Inwestowanie na giełdzie przy braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia wiąże się z ryzykiem utraty nawet całego kapitału!

Author image

Albert Rokicki

Niezależny analityk rynku akcji. Magister Ekonomii. Własny kapitał inwestuje na polskiej giełdzie od 2000 roku. Jestem inwestorem długoterminowym i będę zawsze to podkreślał.
  • Warszawa
Pomyślnie zasubskrybowałeś Longterm
Świetnie! Następnie, dokończ proces zakupów, aby uzyskać pełen dostęp do Longterm
Witaj z powrotem! Zalogowano pomyślnie.
Sukces! Twoje konto zostało w pełni aktywowane, teraz masz dostęp do całej zawartości. Sprawdź swój e-mail, jeśli jeszcze nie jesteś zalogowany.